Droga do Boliwi z San Pedro de Atacama nie jest łatwa. Najpierw trzeba zmierzyć się z podjazdem. Na odcinku 30km pokonuje się ponad 2km przewyższenia. Startujemy z 2440 m n.pm. Droga pnie się stromo do góry bez żadnych serpentyn. Ciężarówki ledwie posuwają się do przodu zostawiając za sobą kłęby dymu. Podjeżdżamy na dwójce, powoli, ale zdecydowanie do góry. W połowie wzniesienia stajemy na obiad. Zatrzymujemy się obok drogi z widokiem na ogromną równinę Atakamy. Dzieciaki robią samoloty z papieru a ja w lekkim stresie studzę silnik zanim go wyłączę. Temperatura jest w normie. Wymieniona w Malargue wiskoza pomaga skutecznie schładzać silnik w takich sytuacjach. Smażymy tylko steki, nie głowice!
PrzejÅ›cie graniczne jest na wysokoÅ›ci 4480m n.p.m. Strona Chile ma piÄ™kny nowy budynek, gdzie caÅ‚a kontrola odbywa siÄ™ wewnÄ…trz, strona Boliwijska jest w starych budkach bez ogrzewania. Asfalt siÄ™ koÅ„czy. Zniknie na kilka dni. Do Uyuni nie ma go wcale. Udaje nam siÄ™ bez problemów zaÅ‚atwić formalnoÅ›ci i dotrzeć do schroniska zaraz za granicÄ…, gdzie planujemy zanocować. Temperatura jest wyraźnie niższa niż w San Pedro a po zachodzie sÅ‚oÅ„ca bÅ‚yskawicznie spada. Dlatego decyzja o noclegu pod dachem. W nocy ma być poniżej -10C. Schronisko jest bazÄ… wypadowÄ… dla wspinaczy planujÄ…cych wyprawÄ™ na pobliski wulkan Licancabur. Nie ma ogrzewania. Podobnie jak wiÄ™kszość domów w Boliwii. Åšpimy w dwóch łóżkach – bÄ™dzie cieplej! Z auta zabieramy Å›piwory.
W Schronisku jest pusto. Spotykamy tylko kilku kierowców Toyot Land Cruiser, którzy rano zabiorÄ… na pokÅ‚ad turystów, aby przez kilka dni wozi ich po Altiplano, aż do Uyuni, do którego mamy ponad 350km. Kierowcy sÄ… bardzo zaciekawieni naszym autem, ponieważ w Boliwii praktycznie nie ma Land Roverów. Wszystkie auta do wożenia turystów po okolicy sÄ… JapoÅ„skie. WiÄ™kszość Toyot, ale sÄ… też czasem Nissany. Wszystkie V8 – benzyna dla lokalesów jest tania – poniżej 2zÅ‚ za litr. Paliwożerność ich aut skutkuje tylko koniecznoÅ›ciÄ… wożenia sporych zapasów paliwa na dachu. Po kilku rozmowach dowiadujemy siÄ™ dokÄ…d dokÅ‚adnie mamy pojechać, aby zobaczyć najlepsze atrakcje okolicy. Zostajemy także zaproszeni do konwoju, ale zaproszenia nie przyjmujemy, bo nie chcemy jechać w grupie aut w pyle i z innymi turystami. Okolica faktycznie jest dzika, krajobraz księżycowy. Wysokość daje siÄ™ też we znaki, choć jesteÅ›my dobrze zaaklimatyzowani po pobycie w Humahuace. MaÅ‚o tlenu dokucza też naszemu samochodowi. Kopci, ma wyraźnie mniej mocy “z doÅ‚u” zanim włączy siÄ™ turbina. Przy -10C rano odpala po dÅ‚uższym krÄ™ceniu. W koÅ„cu nie ma mu siÄ™ co dziwić. On nie może przejść aklimatyzacji.
Obawialiśmy się trochę tego, że będziemy w ekstremalnych prawie warunkach jechać sami przez dłuższy dystans, ale okazało się, że na trasie jest dużo Toyot z turystami a wszyscy kierowcy są nam bardzo życzliwi i pomocni. Właśnie zaczyna się sezon dla nich. Krajobraz jest księżycowy. Surowe góry mienią się różnymi kolorami, a widoki zapierają dech w piersiach. Po drodze mijamy kolorowe laguny, doliny, formacje skalne.
Kolejnego dnia ruszamy dalej w kierunku Uyuni. Po drodze kÄ…piemy siÄ™ w termalnych źródÅ‚ach. Celowo omijamy pierwsze z nich, wyposażone w peÅ‚ne zaplecze, aby dotrzeć do wersji “dzikiej”. Poza skromnÄ… przebieralniÄ… zbudowanÄ… z kamieni siÄ™gajÄ…cych najwyżej do ramion nie ma dookoÅ‚a nic. Woda jest ograniczona betonowym murem, który pozwala nam siÄ™ zanurzyć w niej odpowiednio, jego krawÄ™dź jest pod wodÄ…, wiÄ™c widok z basenu jest niesamowity. Woda spada gdzieÅ› w dół a w oddali widać pokryte Å›niegiem szczyty gór. Ciężko nam siÄ™ ruszyć. Dobrze nam tu – woda jest w sam raz, ani za gorÄ…ca ani za zimna. Ale trzeba pruć dalej. Przed nami daleka i trudna droga z wieloma jeszcze atrakcjami.
NastÄ™pny przystanek to pole gejzerów. Widok niesamowity. Kolorowa ziemia gdzieniegdzie bulgocze, wydobywajÄ… siÄ™ kłęby pary. DookoÅ‚a cisza. Ruszamy dalej w kierunku kolorowej laguny – Laguna Colorada. Droga siÄ™ pogarsza, tarka, tarka, tarka… Widać, że lokalesi jÄ… omijajÄ… i wyjeżdżajÄ… kolejnÄ… drogÄ™ obok. Skutkuje to powstaniem siedmio-pasmowej szutrówki przez Å›rodek niczego. Docieramy do laguny, gdzie udaje nam siÄ™ zrobić zdjÄ™cia flamingom. Na drugim jej brzegu gotujemy obiad. GÅ‚odni i zmÄ™czeni. Po pierwszym dniu peÅ‚nym wrażeÅ„ nocujemy w hostelu w Villa Mar. Jest to pierwsza miejscowość w Boliwii, którÄ… spotykamy na szlaku. Widać różnicÄ™ wzglÄ™dem Chile, czy Argentyny. Skromne chatki, brak asfaltu, inne stroje ludzi. Wszystko jest inaczej. Droga wydaje siÄ™ nie mieć koÅ„ca. PrÄ™dkość spada poniżej 30km/h ze wzglÄ™du na okropnÄ… tarkÄ™. Udaje nam siÄ™ dotrzeć jeszcze przed zmrokiem. OglÄ…damy film i zasypiamy w jednym łóżku – tak jest cieplej 😉
Kolejny dzieÅ„ spÄ™dzamy w drodze, ale plany siÄ™ zmieniajÄ… dynamicznie. Za namowÄ… lokalesów postanawiamy zaatakować Salar od innej strony. Pierwotnie chcieliÅ›my dotrzeć do Uyuni i stamtÄ…d ruszyć na salar. Ale okazuje siÄ™, że jest inna opcja – najpierw zdobyć solnisko od strony zachodniej a później dotrzeć do stolicy regionu. Paliwa mamy zapas, jedzenia i gotówki też, wiÄ™c postanawiamy jechać tak jak wycieczki Toyotami i nie skrÄ™cać na głównÄ… drogÄ™.
Po drodze oglÄ…damy Laguna Negra – piÄ™kne jezioro wÅ›ród ostrych skaÅ‚, które przypomina nam o Mazurach – trzciny i kaczki sÄ… nie do oszukania. NastÄ™pnie podziwiamy kolejne serie formacji skalnych i “obsÄ™piamy” turystów z Toyoty z obiadu, przy okazji poznajÄ…c parÄ™ Belgijsko-KolumbijskÄ… podróżujÄ…cÄ… z dziećmi i zdobywamy cenne wskazówki co do planów na trasÄ™ w Kolumbii. SÅ‚uchamy drogi – to jest wÅ‚aÅ›nie jedna z takich chwil, kiedy do nas mówi. Cierpliwie parkujemy nasze auto obok samych Toyot, liczÄ…c na to, że “kiedy wleci miÄ™dzy wrony bÄ™dzie krakać tak jak one”. A trzeba mu przyznać, że spisuje siÄ™ super. Tarka powoduje co prawda odkrÄ™canie siÄ™ różnych jego elementów, ale na jednym z postojów wyciÄ…gam narzÄ™dzia i w porÄ™ dokrÄ™cam belki namiotu dachowego, zanim spadÅ‚by gdzieÅ› za nami.
Ostatni przystanek to ogromny kanion z piÄ™knym punktem widokowym, który przypomina nam trochÄ™ BuÅ‚gariÄ™ i Orlovo Oko, na którym byliÅ›my dwa razy. Krajobraz tylko trochÄ™ mniej zielony…
Przez piękne, odludne tereny docieramy do Villa Candelaria, gdzie nocujemy w hotelu z soli i śpimy w łóżkach zrobionych z solnych bloków wyciętych z Salar. Przy kolacji dajemy się namówić na wyjazd na wschód słońca na solnisko. Idziemy szybko spać bo pobudka o 5.00.









































