UnBoliwiable

Gdy planowaliśmy naszą wyprawę, Boliwia budziła w nas pewne obawy – zarówno obiektywne, jak wynikające z przebywania na dużej wysokości, przemierzania dużych odległości w miejscach odległych od „cywilizacji”, braku dostępu do dobrej opieki medycznej, jak i zupełnie subiektywne, nabyte po przeczytaniu przewodników czy informacji w Internecie: brak bezpieczeństwa, zły stan dróg i nieprzyjazne nastawienie Boliwijczyków, złodziejstwo, korupcja.

Niestety w Boliwii spÄ™dziliÅ›my jedynie dwa tygodnie  – wynikaÅ‚o to z tego, że Argentyna nie chciaÅ‚a nas wypuÅ›cić ze swojej paszczy, kuszÄ…c nas niesamowitymi krajobrazami i kolejnymi miejscami wartymi odwiedzenia oraz koniecznoÅ›ci szybkiego dostania siÄ™ do Arequipy – o czym nieco później. Jednak już podczas tak krótkiego pobytu tym wspaniaÅ‚ym kraju, udaÅ‚o nam siÄ™ zmienić wiÄ™kszość naszych wczeÅ›niejszych przekonaÅ„.

Dziś chcielibyśmy obalić kilka Boliwijskich mitów, uspokoić tych, którzy mają podobne obawy jak my i przytoczyć kilka faktów.

Wysokość

Żadne z nas nie przebywało do tej pory na wysokości wymagającej wcześniejszej aklimatyzacji. Znaliśmy dobrze jej teorię: zdobywanie wysokości bardzo powoli, dobre nawadnianie organizmu, możliwości wspomagania medykamentami, a w razie wystąpienia objawów silnej choroby wysokościowej, obrzęku mózgu lub płuc – jak najszybsze „zjechanie na dół”. To wszystko jest jednak teoria, która przy nadciśnieniu Andrzeja, moja anemii, młodym wieku naszych dzieci (prawie 6 i prawie 9 lat), podróżowania samochodem oraz samej charakterystyki terenu (z wielkiego powierzchniowo Altiplano, ciężko „szybko zjechać na dół”) nie musiała zadziałać.

Jeszcze przed wyjazdem, lekarz medycyny podróży zapytany o Diuramid (lek na chorobę wysokościową) dla dzieci, powiedział, że nie zaleca się go stosować, a dzieci do 5 roku życia nie powinny przebywać na takich wysokościach. Ostatni argument z góry odrzuciliśmy, bo przecież dzieci na takich wysokościach żyją i świetnie się mają, a poza tym Ewa skończyła 5 lat pól roku temu😊.

Jak wyszÅ‚o w praktyce – już w Argentynie pracowaliÅ›my nad mojÄ… anemiÄ… spożywajÄ…c duże iloÅ›ci woÅ‚owiny. Tam również zaczÄ™liÅ›my powoli zdobywać wysokoÅ›ci, m.in. ÅšwiÄ™ta spÄ™dziliÅ›my w Humahuace na wysokoÅ›ci 3000m.n.p.m. robiÄ…c wycieczki do pobliskich wyżej poÅ‚ożonych atrakcji. Kolejne nasze noclegi i punkty wyprawy też staraliÅ›my siÄ™ obierać zachowujÄ…c wskazania dobrej praktyki w zakresie aklimatyzacji. Pierwsze dni na wysokoÅ›ci wiÄ…zaÅ‚y siÄ™ z uczuciem lekkiego otÄ™pienia, czasem bólu gÅ‚owy przechodzÄ…cym po dobrym nawodnieniu, zadyszki przy prostych czynnoÅ›ciach jednak głównie u rodziców – nasze dzieci nie skarżyÅ‚y siÄ™ na dolegliwoÅ›ci i szalaÅ‚y jak zwykle😊 PierwszÄ… noc w Boliwii spÄ™dziliÅ›my na 4300m n.p.m. i chociaż trzy dni wczeÅ›niej nocowaliÅ›my z powodzeniem na Paso de Jama na 4000 m.n.p.m., to kolejne dwie noce spÄ™dziliÅ›my na 2500m.n.p.m. w San Pedro de Atacama, skÄ…d wprost udaliÅ›my siÄ™ na ten „wysoki” nocleg i byÅ‚ on niespokojny. Kaja nawet obudziÅ‚a siÄ™ w Å›rodku nocy z potami, dreszczami, mroczkami przed oczyma…jednak po maÅ‚ym, spacerze po pokoju i nawodnieniu wszystko przeszÅ‚o. To byÅ‚ chyba jedyny „epizod” być może zwiÄ…zany z wysokoÅ›ciÄ…. Po tygodniu spÄ™dzonym  powyżej 4000m. n.p.m., czujemy siÄ™ tu jak w domu. Wysokość nie robi na naszych organizmach wrażenia, a leki pozostaÅ‚y w apteczce nietkniÄ™te.

Jedynym doskwierającym nam problemem wysokości jest niska temperatura.

Nie zaaklimatyzował się tylko nasz samochód, których po każdym przekroczeniu 2500mnp.p. odczuwa braki tlenu w powietrzu. Ruszając z wolnych obrotów kopci na czarno, póki nie włączy się turbina, a w trakcie zjazdu pozostawia za sobą niebieski dym z niedopalonego diesla. Skutkuje to spadkiem mocy oraz większym spalaniem (do 15l/100km, zamiast 11). Z ruszaniem do górę radzimy sobie używając reduktora, bez którego nie wyobrażamy sobie przejazdu choćby przez w La Paz. Bacznie obserwujemy także temperaturę silnika i utrzymujemy ją na bezpiecznym poziomie w trakcie podjazdów.

Infrastruktura i wszech-pojęta „cywilizacja”

Faktem jest, że Boliwia, granicząca z bardzo rozwiniętymi krajami jak Chile czy Argentyna, różni się od nich znacznie, co można zaobserwować gołym okiem na ulicach miast. Widać to zarówno w samej architekturze, organizacji ruchu, poziomie dostarczanych usług, jaki samym ubiorze ludzi zarówno w miastach jak i wsiach. Folklor jest tu wiecznie żywy, a nowocześnie ubrana młodzież to raczej rzadkość. Nie jest on jednak wymuszony na pokaz dla turystów, ale jest tu codziennością.

Powyższych stwierdzeÅ„ nie można uogólniać – wiele rzeczy w Boliwii nas pozytywnie zaskoczyÅ‚o, poczÄ…wszy od bardzo dobrego stanu dróg  i dużo lepszego zasiÄ™gu telefonii komórkowej (w tym LTE!!) niż w Argentynie, a nowoczesna sieciÄ… kolejek górskich w stolicy żaden odwiedzony przez nas do tej pory kraj nie może siÄ™ pochwalić.

Infrastruktura turystyczna nie jest tak dobrze rozwinięta – poza koniecznością wnoszenia czasem niemałych opłat np. za wstęp do parku (150BOL od osoby). Trzeba jednak przyznać, że dziewicze piękno Boliwii byłoby niesamowicie skrzywdzone, gdyby takowa infrastruktura powstała, a ta która jest – jest wystarczająca. Trzeba tu zaznaczyć, że Boliwijczycy bardzo starają się własnym sumptem ją rozwijać. W większości mijanych wiosek i miast są chociażby malutkie hostele, dostępne za bezcen, malutkie „restauracje” (raczej punkty z domowym jedzeniem lub pieczonym kurczakiem), a w turystycznych wioskach można skorzystać z usług miejscowych przewodników, tj. jej mieszkańców znających najlepiej odwiedzane tereny. Jednakże przed noclegiem w hostelu w górach, trzeba być świadomym, że ogrzewanie to rzadko spotykany luksus, a prysznic wymaga dodatkowej opłaty, co przy panujących na Altiplano zimnych nocach ma niemałe znaczenie.

JeÅ›li w swoim podróżowaniu nie wymagasz hoteli **** i eleganckich restauracji, stawiasz raczej na spokój, ciszÄ™ i naturÄ™ to poziom rozwiniÄ™cia infrastruktury turystycznej w Boliwii  w zupeÅ‚noÅ›ci Ci wystarczy i jest on przyjaźniejszy niż np. ten niewÄ…tpliwie wysoki jak np. Chile. Umożliwia korzystanie z podstawowych udogodnieÅ„ w razie potrzeby czy chÄ™ci (np. braku czasu na gotowanie, czy zÅ‚ej pogody) przy możliwie niskich nakÅ‚adach finansowych, ale nie zakłóca obcowania z naturÄ…, pozwala cieszyć siÄ™ jej dziewiczoÅ›ciÄ… przy nie zbyt dużym towarzystwie turystów. Każdy turysta/podróżnik ma tu wybór – przykÅ‚adem mogÄ… być tu np. źródÅ‚a termalne, których w Boliwii jest bardzo duży – bardziej wymagajÄ…cy turyÅ›ci mogÄ… skorzystać z tych zorganizowanych, a tacy jak my – cieszyć siÄ™ licznymi naturalnymi ciepÅ‚ymi rzekami Altiplano.

Przytoczyć tu należy jednak pewna historie z Reserva Nacional de Fauna Andina Eduardo Avaroa. Podczas kÄ…pieli w półdzikich źródÅ‚ach termalnych, oddalonych od tych zorganizowanych o parÄ™ kilometrów, zostaliÅ›my poproszeni  przez parkowego strażnika o jak najszybsze opuszczenie tego miejsca, ponieważ korzystanie z niego jest zabronione ze wzglÄ™du na wizerunek Boliwii. Ludzie odwiedzajÄ… je, robiÄ… sobie zdjÄ™cia, wrzucajÄ… do internetu i opisujÄ…, że w Boliwii brak jest infrastruktury – a przecież nieopodal ona jest i z niej trzeba korzystać.  . PodsumowujÄ…c – piÄ™kno Boliwii jest m.in. zawarte w braku szeroko rozwiniÄ™tej „cywilizacji”, jednak ta obecna jest w peÅ‚ni wystarczajÄ…ca i sprzyja podróżowaniu.

Brak dostępu do dobrej opieki medycznej

Tego nie sprawdzaliśmy, a raczej nie odważyliśmy się. Tuż po przekroczeniu granicy Boliwijskiej Andrzej zaczął mieć problem z zębem. Był on na tyle silny, że odważył się na wizytę u dentysty w Uyuni, jednak wyłącznie na szybka konsultacje – w celu leczenia, wcisnęliśmy mocnej gaz i udaliśmy się do peruwiańskiej Arequipy.

Bezpieczeństwo oraz usposobienie Boliwijczyków i ich nastawienie do gringo

Nie było sytuacji w Boliwii w którym czuliśmy się zagrożeni, czy podczas przemierzania dróg Altiplano, na górskim szlaku, podczas nocnego spaceru bocznymi uliczka po La Paz, w dalekiej od szlaku turystycznego górskiej wiosce, czy biwakując tuż obok czyjegoś pola na przedmieściach Soraty.…. Nigdzie.

Wszędzie spotykaliśmy się z życzliwością bądź obojętnością Boliwijczyków. Faktem jest, że nigdzie wcześniej nie czuliśmy się tak bardzo „gringo” – ale bądź co bądź nimi jesteśmy. Tak jak w Argentynie czasem budziliśmy ciekawość jej mieszkańców. Często wyrażali swój podziw, głównie ze względu na podróż z dziećmi, wyrażali chęć spędzenia z nimi czasu. W Boliwii zamiast „wow fanie”, było „ale po co wy to robicie, to musi być bardzo drogie”. Nie wynikało to jednak z ich nieuprzejmości, czy szeroko opisywanego w intrenecie – braku życzliwości i zamknięcia Boliwijczyków. Oni po prostu wiodą zupełnie inne życie, przede wszystkim starają się zapewnić swoje podstawowe potrzeby, do których podróżowanie się nie zalicza i nie rozumieją tego. Jesteśmy dla nich bardziej źródłem dochodu niż kompanem do wypicia piwa, jednak nie oznacza to, że są nieprzyjaźnie nastawieni. Nie każdy musi się ciągle uśmiechać na turystyczne szczebiotanie obcokrajowców. Czasem też byliśmy dla nich atrakcją – a raczej głównie nasz błąd włosy i niebieskooki syn – który budził zaciekawienie, podziw i pytania o pochodzenie takiej urody. Nawet proszono go o wspólne zdjęcia – jak z niedźwiedziem na Krupówkach😉

Trochę inaczej rzecz się ma jeśli chodzi o Boliwijczyków związanych z organizacja turystyki. Są oni bardzo otwarci i nawet nie mając szansy zarobku na nas – pomocni, i chętni do rozmowy. Spotkaliśmy się z tym pierwszy raz w Reserva Nacional de Fauna Andina Eduardo Avaroa, gdzie prowadzący w tamtych okolicach wycieczki Land Cruiserami, nie oczekując niczego w zamian, proponowali nam wspólny przejazd tymi dzikimi terenami, swoją ewentualną pomoc, a na trasie – cenne rady oraz opowieści o otaczającej nas przyrodzie..

Muszę tu jednak napisać jedną przykrą rzecz – kilka razy mieliśmy wrażenie, że nasz rachunek w sklepie był zawyżony. Jako gringo – jesteśmy łatwym celem takich małych sklepowych oszustw i bardzo trzeba na to uważać. Choć ceny nie są wysokie – końcowy rachunek jest duży. Trzeba się pytać o każdą cenę i wszystko w głowie sumować.

Z korupcja nie mieliśmy styczności.

Ceny

Przed przyjechaniem tu sÅ‚yszeliÅ›my, że Boliwia jest bardzo tanim krajem i trochÄ™ tu odetchniemy finansowo. Na pierwszy rzut oka tak jest – zjedzenie obiadu na bazarze na naszÄ… 4 kosztowaÅ‚o 15-30zÅ‚, a nocleg w hostelu z soli 80 (z prysznicem) – to faktycznie bardzo maÅ‚o w porównaniu do ArgentyÅ„skich czy Chilijskich standardów. Jednak my do tej pory nie korzystaliÅ›my zbyt wiele z tego typu udogodnieÅ„ i spadek ich cen nie robiÅ‚ nam różnicy  w tygodniowym rachunku życia, a nawet go podwyższaÅ‚, bo z takich uciech zaczÄ™liÅ›my korzystać. Niestety produkty dla nas niezbÄ™dne – mleko, wÄ™dlina, dobre miÄ™so, dobry ser żółty, woda – to już produkty bardziej luksusowe w Boliwii i nie dość, że trudno dostÄ™pne to relatywnie drogie.  

Podsumowując – nie taki diabeł straszny…a raczej w ogóle nie jest straszny😊 Boliwią czujemy się nienasyceni i bez żadnych obaw – mam nadzieję, że tam wrócimy.

Zobacz nasze pozostałe wpisy na temat Boliwii:

Komentarze (1):

  1. Jacek M

    Jun 7, 2019 o 04:56

    Cześć Kaja, bardzo dziękuje za Twoje podsumowanie pobytu w Boliwii. Widać ze „słuchacie drogi” a to pomaga w chłodnej ocenie i pełniejszym odbiorze pokonywanych kilometrów. Zazdraszczam.

    Odpowiedz

Odpowiedz na Jacek M Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *