Malargüe i Valle Hermosa

W okolicach Malargüe spotkaliśmy się z naszymi znajomymi z Polski, z forum landroverowego, którzy podróżują po Ameryce Południowej Defenderem (ludziepodrozuja.pl/) . A gdzie dwa Land Rover’y, tam zaraz zrobi się mały zlot, więc okazało się, że mamy okazję pojechać do doliny Hermosa (Pięknej) z Cristianem i jego rodziną, którzy mieszkają w Malargüe, mają Defendera i nie zawahają się go użyć. Taka okazja nadarza się nieczęsto. „Lokales” za przewodnika to zapowiedź największych atrakcji. Jedyny problem polegał na tym, że nasze auto zaczęło źle tolerować wzrost temperatury otoczenia i długie podjazdy. Przyczyna leżała w padniętym sprzęgle wiskotycznym wentylatora, które odpowiada za regulację jego obrotów i przepływ chłodnego powietrza w komorze silnika. Części zamienne do Land Roverów w Argentynie są dość drogie i trudno-dostępne, dlatego ucieszył nas fakt, że interesujący nas element znaleźć można w Fordach Ranger’ach, których jeździ tu pełno. Niestety i tak trzeba było poczekać na zamówienie wiskozy do poniedziałku, więc nasz plan sobotniego wypadu zawisł na włosku. Na całe szczęście Cristian wiedział do kogo zadzwonić. Za parę godzin pojawił się z Krzysztofem i Izą na naszym miejskim kempingu wraz z pożyczoną do poniedziałku wiskozą! „Land Rover family” – powiedział z uśmiechem.

Z miasta ruszyliśmy wczesnym rankiem, nie zważając na chłód (5st C) i obraliśmy kierunek północny. Droga do doliny zaczyna się za ośrodkiem narciarskim w Las Lenas, wspina się na przełęcz na wysokości 2800m n.p.m., przy której znajduje się punkt widokowy, by potem opaść na dno doliny, do laguny Valle Hermosa. Wulkaniczna okolica obfituje w niesamowite widoki, dla nas totalnie egzotyczne. W oddali ukazują się lodowce i szczyty powyżej 4000m n.p.m. W dolinie czekał na nas posiłek – Chivito – koziołek, przygotowany w specjalnym piecu. Jedzenie zachwyciło nas bogactwem smaków i soczystością mięsiwa. Dzieci mogły spędzić czas z koleżankami – Anną i Chel, próbując dogadywać się w mieszance Angielskiego oraz Hiszpańskiego, którego nauczyły się w trasie. Było nam cudownie. W między czasie usiłowaliśmy z Cristianem naprawić popsutego Chevoleta (bez skutecznie) oraz wyciągnęliśmy zakopanego w rzece Hiluxa.
Gdy słońce zaczęło się zniżać przyszedł czas powrotu. Noce w górach są już za zimne na biwakowanie a za parę tygodni wszystko zasypie śnieg, więc zaczęliśmy wracać, podziwiając szczyty gór skąpane w ciepłym świetle zachodzącego słońca.

Cała niedziela zeszła nam na „oddawaniu pożyczonej wiskozy” przy winie i tradycyjnym asado, tak było ciężko 😉

Dzięki Cristian i Daniela!

Komentarze (3):

  1. mario von jungingen IV

    kwi 11, 2019 o 13:41

    Landrower saca un toyote, no es posible
    debe ser un fotomontaje

    Odpowiedz
    • savik

      kwi 11, 2019 o 15:05

      A jednak!

      Odpowiedz
  2. Iza $ Krzysiek

    kwi 12, 2019 o 19:39

    Dzięki za miłe towarzystwo podczas tego wypadu :). Liczymy na kolejne spotkania bardziej na północ Argentyny… 🙂

    Odpowiedz

Skomentuj mario von jungingen IV Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *