Dużym dylematem byÅ‚o dla nas – którÄ… strona kraju: wschodniÄ… czy zachodniÄ… – przejechać do jego stolicy. Na wschodzie kusiÅ‚y nas piÄ™kne miejscowoÅ›ci jak Sucre, poÅ‚ożone w przyjaźniejszym klimacie, na zachodzie zaÅ› – krajobrazy Altiplano oraz Park Narodowy Sajama. Choć tÄ™skno nam do ciepÅ‚ych klimatów, wybraliÅ›my „bramkÄ™ nr 2â€.
Drogę z Uyuni do Sajamy podzieliliśmy na trzy odcinki. Pierwszy z nich był bardzo krótki, ale nie mogliśmy oprzeć się pokusie spędzenia popołudnia nad dziką gorącą rzeką Rio Cortadera, której źródła podobno się „gotują†a miejsce na biwak (których jest tu pod dostatkiem) należy wybrać zgodnie ze swoimi preferencjami odnośnie temperatury wody do kąpieli. Nasze optimum znajdowało się na ok4200m. n.p.m.. Dwugodzinna kąpiel w rzece przypadła do gustu szczególnie naszym dzieciom, które od czasu pobytu w Urugwaju nie miały okazji się swobodnie popluskać, ale i my po kilku dniach spędzonych w chłodzie nie mogliśmy się nacieszyć tą atrakcją.
Drugi etap podróży zakładał przejazd przez Oruro i zbliżenie się do Sajamy na odległość 90 km. W Oruro załatwiliśmy sprawunki na lokalnym bazarze – nareszcie mogliśmy obkupić się w warzywa i owoce, do tej pory zupełnie niedostępne – papaje, arbuzy, mandarynki, chlebowiec i wiele innych za zupełny bezcen. Podczas spaceru po bazarze nasz Antek robił furorę, a dokładnej jego niebieskie oczy i blond włosy. Ludzie pokazywali go sobie palcami, cieszyli się z zachwytu i dopytywali o jego niespotykaną dla nich urodę. Po zjedzeniu pysznego obiadu (w bazarowej budzie) w formie duszonych żeberek z dodatkami i wspaniałego rosołu (za równowartość 17 zł dla całej naszej rodziny) ruszyliśmy w dalszą drogę. Nocleg zaplanowany w pobliskim drogi do Sajamy kanionie okazała się dla nas kolejnym wyzwaniem, gdyż tym razem przyszło nam się zmierzyć z temperaturą -10C. I tym razem przeżyliśmy, jednak zgodnie ustaliliśmy – że już mniej nie chcemy próbować. To co pozwala na przeżycie tak niskich temperatur nocnych jest ciepłota promieni porannego słońca na które czekamy co rano zanim wychylimy się z namiotu. Na Altiplano słońce bardzo mocno grzeje i gdy w cieniu jest 0C na słoneczku można już spokojnie w bluzie szykować poranną kawę.
Trzeciego dnia, po przejechaniu zaledwie 90km dotarliÅ›my do celu. Park Narodowy Sajama (wstÄ™p do parku – 100BOB od osoby) zostaÅ‚ zaÅ‚ożony już w 1939r i swoim obszarem obejmuje zarówno sam najwyższy szczyt Boliwii – wulkan Sajama (6542m n.p.m.) jak i kilka innych pobliskich szczytów. Głównym oÅ›rodkiem jest wieÅ› Sajama, stanowiÄ…ca Å›wietnÄ… bazÄ™ wypadowÄ… na liczne w tej okolicy górskie trasy piesze. My ominÄ™liÅ›my wieÅ› i udaliÅ›my siÄ™ na oddalone od niej o 89km na zachód pole gejzerów gdzie dla odmiany spÄ™dziliÅ›my popoÅ‚udnie w gorÄ…cej rzeczce pÅ‚ynÄ…cej obok. Jest to nieoficjalne miejsce gorÄ…cych kÄ…pieli i wiÄ™kszość z turystów nie zdaje sobie sprawy z takiej możliwoÅ›ci i udaje siÄ™ do pobliskich pÅ‚atnych źródeÅ‚ termalnych. Wynika to pewnie poniekÄ…d z tego, że gejzery, przy których pÅ‚ynie „nasza†rzeczka, to nic innego jak maÅ‚e jeziorka z gotujÄ…cÄ… siÄ™ wodÄ… – nie zachÄ™cajÄ…cÄ… do kÄ…piel Również w samej rzeczce sporo jest podobnych „piekieÅ‚ek†i należy szczególnie ostrożnie dobierać miejsce kÄ…pieli – polecamy te w najniżej części rzeki na polanie gejzerów. Pomimo dobrego rozgrzania po poprzedniej bardzo zimnej nocy nie chcieliÅ›my ryzykować noclegu pod namiotem w jeszcze niższych temperaturach i postanowiliÅ›my spÄ™dzić noc w hostelu. WybraliÅ›my ten lepszy, liczÄ…c na lepsze warunki również termiczne, za równowartość 90zÅ‚ za pokój 4 osobowy z ciepÅ‚ym prysznicem. Jak siÄ™ później okazaÅ‚o wybór nie byÅ‚ wÅ‚aÅ›ciwy – kolejna noc byłą dużo cieplejsza, co Andrzej stwierdziÅ‚ po niezamarzniÄ™tej wodzie w naszym kranie w aucie, ponadto w pokoju hostelowym byÅ‚o bardzo zimno, a rano nie byÅ‚o opisywanego przeze mnie wczeÅ›niej efektu ciepÅ‚ego porannego sÅ‚oneczka. Tuż przez opuszczeniem hostelu spotkaliÅ›my w nim grupÄ™ Polaków z Krakowa, którzy spÄ™dzili tu kilkanaÅ›cie ostatnich dni wspinajÄ…c siÄ™ na pobliskie szczyty. Podczas kilkunastominutowej bardzo fajnej rozmowy udzielili nam wielu cennych wskazówek dotyczÄ…cych naszej dalszej podróży, opowiedzieli o swoich osiÄ…gnieciach górskich oraz podzielili siÄ™ lekami, które im siÄ™ już nie przydadzÄ…, a nam – mam nadzieje, ze też nie, ale licho nie Å›pi.
Kolejnego dnia udaliśmy się na trekking do pobliskich lagun.
Wycieczka, jeśli chodzi o „cyfry†nie robiła wrażenia – 2,5 km i około 450m
przewyższenia, jednak jej finał był na wysokości 4850m n.p.m. – na tej
wysokości, pomimo posiadanej przez nas dobrej aklimatyzacji, każdy wysiłek
przychodzi z dużo większym trudem. Mimo pewnych trudności po drodze Ewa nic nie
robiąc sobie z wysokości – wbiegła na finalną przełącz, co mocno nas
zaskoczyło. Widoki warte były wysiłku.
Po kolejnej nocy spędzonej już pod naszym namiotem na polu gejzerów ruszyliśmy w stronę La Paz.































Jacek
May 18, 2019 o 15:22
Aj, jakie to wszystko piekne 🌻. Usciski dla wszystkich,
Jacek