Na wstępie zaznaczę, że autorem tego postu nie jest Sawik, tylko jego łakoma Żona.
Od poczÄ…tku podróży czekam na „ten moment†kiedy naprawdÄ™ poczujÄ™, że jestem tu – w Ameryce PoÅ‚udniowej, na wyprawie, a nie na wakacjach, gdzieÅ› kawaÅ‚ek dalej niż na BaÅ‚kanach. Pomimo upÅ‚ywajÄ…cego czasu, przejechanych kilometrów, zobaczenia niesamowitych krajobrazów, jakich w życiu podobnych nie widziaÅ‚am, wciąż nie do koÅ„ca „to†czuÅ‚am.
ZapomniaÅ‚am, że podróżowaniu równie ważne, co odkrywanie nowych miejsc, podziwianie ich krajobrazów, poznanianie ludzi w nich żyjÄ…cych, jest tych miejsc „smakowanieâ€. Smak lokalnych potraw, przypraw i wina dopeÅ‚nia dla mnie obraz każdego z nich. Bez tego, wspomnienie jest niepeÅ‚ne i szybko siÄ™ zaciera. Każda poznana przeze mnie kraina ma swój wÅ‚asny smak: Grecja – kalmary, Gruzja – kolendra, BuÅ‚garia – „tomatki†wedÅ‚ug Poplasa, przypalanej papryki i sera owczego z dżemem jagodowym, Serbia – Ajwar itd.….,
Argentyna – smakowała ukochaną przeze mnie wołowiną. Jako wołowinożerca byłam w raju, jednak brak warzyw, specyficznych łączeń smaków, przypraw, nie spowodował wywołania szczególnego zachwytu. Dziś jednak odwiedziliśmy targ rybny…..
Na swojej drodze mieliÅ›my minąć miejscowość Puerto Mont – pierwsze duże miasto na poÅ‚udniu Chile. Miasta, ze wzglÄ™du na nasze upodobanie do dzikich krajobrazów oraz czyhajÄ…ce w nich niebezpieczeÅ„stwa omijamy. Tym razem jednak, po 2 tygodniach biwakowania „na dzikoâ€, mieliÅ›my ochotÄ™ na nocleg pod dachem i zjedzenie czegoÅ› innego niż rozmrażane miÄ™so z wiejskiego sklepu. W pierwsze chwili odrzuciÅ‚am tak duża „metropolieâ€, jednak kiedy na mapie znalazÅ‚am napis „Fish market†decyzja o zostanie w Puerto Mont zostaÅ‚a podjÄ™ta. Booking.com przyszedÅ‚ nam z pomocÄ… znalezienia w miarÄ™ taniego noclegu (ceny Airb’n’b w Chile sÄ… dużo wyższe , niż na portalu z którego skorzystaliÅ›my), porzuciliÅ›my wiÄ™c auto pod domkiem i ruszyliÅ›my w miasto – kierunek targ rybny.
PoczÄ…tek bazaru stanowiÄ… budy z pamiÄ…tkami, weÅ‚nÄ…, swetrami, sÅ‚odyczami… WÅ‚aÅ›ciwa, to znaczy rybna, część bazaru nie zajmuje dużego terenu, jednak ja mogÅ‚abym po niech chodzić godzinami – niezliczona ilość ryb (surowych, wÄ™dzonych, w caÅ‚oÅ›ci, filetowanych), owoców morza, raków…
Na początek zjedliśmy pyszne bazarowe ceviche – tj kawałki owoców morza i ryb (surowych) w soku limonki, z dodatkiem cebuli, papryczki chili i soli. To jednak nie zaspokoiło naszych apetytów i postanowiliśmy udać się do jednej z restauracji (bardziej tu pasuje określenie – knajpek) znajdujących się w antresoli nad bazarem.
Zjedzone tego wieczoru: najlepsza jaką dane mi było do tej pory zjeść zupa z owoców morza, łosoś i ceviche , popite zimnym białym winem nie miały sobie równych i sprawiły ze poczułam „to†– jesteśmy w Ameryce Południowej, na wymarzonej wyprawie… Tak smakuje Chile.
Dodatkową, dla mnie „branżową†atrakcja były widziane na nadbrzeżu przy bazarze, a dokładniej przy śmietnikach, lwy morskie wyjadające resztki ryb i broniące dostępu do kontenerów – co kraj to inne problemy z magazynowaniem odpadów.
Zjedliśmy również krewetki, jednak od tych w Polsce znam lepszych specjalistów – jeden jedzie ze mną w Aucie (na szczęście), a drugi został w Warszawie i dogląda naszych kwiatków – pozdrawiam Jarku😊
Smak Chile









