Tranzytem przez południową Kolumbię

Po przekroczeniu pozornie trudnej granicy Ekwador- Kolumbia udaliśmy się w kierunku Cartageny, na dotarcie do której mieliśmy dwa tygodnie.

Zacznijmy jednak od początku. Przejście graniczne nieopodal Ekwadorskiej miejscowości Tulcan to najrozsądniejsze, ze względów bezpieczeństwa, miejsce przekraczania granicy Ekwadorsko-Kolumbijkiej, w związku z czym jest mocno zatłoczone i okupowane również przez uchodźców z Wenezueli, co potęguje wrażenie tłoku i zgiełku. Jak się jednak później okazało formalności na tym przejściu nie zajęły na więcej niż przy wjeździe do Ekwadoru z Peru.

Później byÅ‚o już tylko ach i och….Kolumbia jest po prostu przepiÄ™kna. Różni siÄ™ bardzo od wczeÅ›niej odwiedzonych przez nas krajów Ameryki PoÅ‚udniowej – jest dużo bardziej kolorowa, peÅ‚na muzyki, uÅ›miechniÄ™tych i otwartych ludzi majÄ…cych wiÄ™ksze poczucie estetyki. Domy sÄ… pomalowane na kolorowo i peÅ‚ne kwiatów, samochody zawsze czyste i bÅ‚yszczÄ…ce, a żoÅ‚nierze uÅ›miechniÄ™ci.

Ponadto już pierwszego dnia, w drodze Laguna de la Concha, widzieliśmy taką ilość niesamowitych krajobrazów, jakiej czasem przez dwa tygodnie nie udało nam się zobaczyć. Przewodniki raczej milczą o południowej części tego niesamowitego kraju. My niestety mogliśmy sobie pozwolić wyłącznie na tranzyt przez te piękne krainy i z żalem opuszczaliśmy każdą następną dolinę, a każda z nich była inna, różniła się szatą roślinną, architekturą, ludźmi, owocami sprzedawanymi przy drodze oraz klimatem. Mieliśmy wrażenie przejechania kilku krajów w ciągu kilku godzin.

Na pierwszych kilkuset kilometrach, mniej więcej do okolic Cali spotykaliśmy bardzo dużo patroli policji i wojska. Początkowo przechodziły mi ciarki na widok wojska pod bronią, nierzadko z ciężkim sprzętem. Z czasem przywykliśmy do nich, a ich uśmiechy i przekazywane pozdrowienia pomogły w tym.

Po nocy spÄ™dzonej nad jeziorem Cancho, gdzie czuliÅ›my siÄ™ jak w Bieszczadach (tylko trochÄ™ wyżej i nie wiem co robiÅ‚y tam kolibry) pojechaliÅ›my do Popayan, gdzie na campingu poznaliÅ›my przesympatycznÄ… kolumbijskÄ… rodzinÄ™, która wÅ‚aÅ›nie rozpoczęła swojÄ… pierwszÄ… podróż nowowybudowanym camperem na poÅ‚udnie kontynentu. Nasze dzieci dostaÅ‚y kolejnÄ… lekcjÄ™ hiszpaÅ„skiego podczas wspólnej zabawy, a my – garść przydatnych informacji o Kolumbii oraz sugestii co do trasy naszej dalszej podróży.

Każdy z nas, w mniejszym lub większym stopniu zna krwawą narkotykową i partyzancką historię Kolumbii i wie, że choć chyba wszytko co najgorsze jest już za tym krajem (oby) to wciąż nie jest tu bezpiecznie. Niesamowite jest jak sami Kolumbijczycy nie chcą o tym mówić i zaklinają rzeczywistość wiedząc, że jest inaczej. Po wizycie w Cali rozważaliśmy udanie się do parku narodowego nad wybrzeżem Pacyfiku. Wiemy, że Bonaventura przez którą należy tam jechać, nie jest miejscem bezpiecznym dla turytów, a już na pewno dla gringos. Jednakże nasi nowopoznani Kolumbijczycy odradzali nam pojechanie tam, ze względu na słabą infrastrukturę i brak atrakcji, nic nie wspominając o bezpieczeństwie. Z podobnym podejściem spotkaliśmy się w Kolumbii niejednokrotnie. Widząc jednak ten pełen kolorów i życzliwości kraj ciężko uwierzyć, że może tu być niebezpiecznie.

Kolejnego dnia, namówieni przez Kolumbijczyków, mieliÅ›my w planie przedostać siÄ™ na drugÄ… stronÄ™ gór do centrum Archeologicznego Tierradentro. Niestety dźwiÄ™ki jakie zaczęło wydawać jedno z Å‚ożysk pod maskÄ… obudziÅ‚y w nas rozsÄ…dek, a co za tym poszÅ‚o – podjÄ™cie decyzji o zmianie planów. ObraliÅ›my wiec kierunek Cali.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *