Po weekendzie spÄ™dzonym z kawÄ… czekaÅ‚y nas trudniejsze dni. Coraz bardziej dotkliwa byÅ‚a presja zwiÄ…zana z koniecznoÅ›ciÄ… wysÅ‚ania auta do Polski. Dni byÅ‚o coraz mniej i trzeba byÅ‚o jechać w kierunku Kartageny. PoniedziaÅ‚ek rozpoczÄ…Å‚ siÄ™ jednak od wizyty w miejscowoÅ›ci Armenia, w „Casa del arranque†– w Polsce znanej bardziej jako „Autostarterâ€. Jest to serwis alternatorów i rozruszników. W weekend alternator dokonaÅ‚ po raz kolejny swego żywota. DźwiÄ™k jaki wydobywaÅ‚ siÄ™ z niego nie napawaÅ‚ optymizmem a kontrolka Å‚adowania Å›wieciÅ‚a siÄ™ od sobotniego popoÅ‚udnia. Na szczęście do elektryka byÅ‚o tylko 10km.
Już o 9.00 byliÅ›my na miejscu. Wprawa w wyjmowaniu w wkÅ‚adaniu alternatora jakÄ… zdobyÅ‚em na tym wyjeździe umożliwiÅ‚a bÅ‚yskawicznie wymontowanie padniÄ™tej części i już o 9.30 rozmontowany alternator leżaÅ‚ na stole. Tylne Å‚ożysko zsunęło siÄ™ w dół, co spowodowaÅ‚o obluzowanie siÄ™ wirnika, a w konsekwencji rozwalenie wymienionego ostatnio regulatora napiÄ™cia. SÅ‚aby werdykt, bo w Quito na takÄ… naprawÄ™ wydaliÅ›my 100USD. Drugi problem to potencjalny brak części zamiennych. Ale cóż – panowie niczym siÄ™ nie przejmujÄ…c ruszyli do akcji, wiÄ™c optymizm rósÅ‚.
Åożyska znalazÅ‚y siÄ™ na miejscu, w magazynie. Po regulator napiÄ™cia Panowie poszli do sklepu za rogiem. OkazaÅ‚o siÄ™, że wszystko, co potrzebne, jest.
Przy pasowaniu Å‚ożysk okazaÅ‚o siÄ™, że sÄ… luźne. Wirnik w miejscu, gdzie powinny pracować wytarÅ‚ siÄ™ i stÄ…d problem. W Quito nie zostaÅ‚o to wychwycone i naprawione. Na szczęście za rogiem ulicy byÅ‚ zakÅ‚ad tokarski, gdzie dotoczono wirnik pod nowe Å‚ożysko. ByÅ‚em pod wrażeniem. W Ameryce PoÅ‚udniowej, tym bardziej w Peru i Kolumbii miasta sÄ… inaczej zorganizowane niż w Europie. Wszyscy żyjÄ… tu w symbiozie, a nie starajÄ… siÄ™, czasem nawet nieuczciwie, konkurować. TrafiliÅ›my do „dzielnicy mechaników†– stÄ…d bliskość tokarza, sklepów z częściami i wszelkich możliwych specjalistów. Wszyscy majÄ… swoje warsztaty w jednej części miasta.
Kaja z dziećmi poszli na spacer, a ja czekaÅ‚em. Po dwóch godzinach alternator byÅ‚ zÅ‚ożony. Szybki montaż i… kicha! Nie Å‚aduje. ÅadowaÅ‚ przez chwilÄ™ i padÅ‚ znowu. SÅ‚abo. Czas leciaÅ‚, a my dalej kawaÅ‚ drogi od MedellÃn. WiÄ™c znowu wyjÄ™cie „dziada†i na stół go! Tym razem źle zÅ‚ożone Å‚ożysko spowodowaÅ‚o zsuniÄ™cie siÄ™ blaszki, która przecięła kable wewnÄ…trz alternatora. Pech! ZbliżaÅ‚a siÄ™ pora obiadu, wiÄ™c życie w warsztacie jakby wolniej zaczęło pÅ‚ynąć… My też postanowiliÅ›my iść coÅ› zjeść. ZapÅ‚aciliÅ›my 10 000 pesos za dwa „Menú del dÃa†– czyli okoÅ‚o 12zÅ‚. Zupa, drugie, kompot. Dla naszej czwórki byÅ‚o wystarczajÄ…co dużo jedzenia. Po powrocie do warsztatu czekaliÅ›my jeszcze jakieÅ› dwie godziny i byliÅ›my gotowi do drogi. Panowie dorobili „osÅ‚onę†kabelków ze starej podkÅ‚adki i mogliÅ›my ruszyć w dalszÄ… trasÄ™! Naprawa kosztowaÅ‚a równowartość 180zÅ‚.
Niestety, MedellÃn byÅ‚o dalej niż sÄ…dziliÅ›my. Niby tylko 250km, ale jak siÄ™ pózniej okazaÅ‚o, czas potrzebny na pokonanie tej trasy byÅ‚ dużo dÅ‚uższy niż sÄ…dziliÅ›my.
Po drodze w miejscowości Pereira dopadła nas ogromna ulewa. Druga tak poważna podczas naszej wyprawy i druga w tym samym mieście. Pierwsza nawiedziła nas w nocy parę dni wcześniej i była połączona z największą burzą jaką w życiu przeżyliśmy (choć przeżycie nie wydawało się wówczas tak oczywiste). Tego dnia strumienie wody spływały ulicami a motocykliści tłoczyli się pod wiaduktami.
Na jednym z punktów poboru opÅ‚at Pani z obsÅ‚ugi powiedziaÅ‚a, że dalej droga jest zamkniÄ™ta. Otwarta zostanie dopiero za godzinÄ™. Do MedellÃn zostaÅ‚o tylko 150km, ale mamy przygotować siÄ™ na 6-8h jazdy. Remont byÅ‚ ogromny! CaÅ‚e fragmenty drogi zerwane, ruch wahadÅ‚owy co chwilÄ™, brawura kolumbijskich kierowców – sÅ‚owem koszmar.
CzekajÄ…c na otwarcie drogi zjedliÅ›my ananasa i kanapki i postanowiliÅ›my jechać do skutku. Staramy siÄ™ unikać jazdy po nocy ze wzglÄ™dów bezpieczeÅ„twa, ale droga w ciagu dnia jest po prostu zamkniÄ™ta! Czasem nie ma wyjÅ›cia i okolicznoÅ›ci zmuszajÄ… do jazdy po zmroku. Przejazd do MedellÃn muszÄ™ uznać za najgorszy fragment do jady na caÅ‚ej wyprawie. Kierowcy kolumbijscy jeżdżą jak idioci. WyprzedzajÄ… na zakrÄ™tach, trÄ…biÄ…, hamujÄ…, pchajÄ… siÄ™. Spod Å›wiateÅ‚ w ruchu wahadÅ‚owym startujÄ… oboma pasami i wpychajÄ… siÄ™, gdy droga siÄ™ zwęża. BlokujÄ… przejazd autom z przeciwka, bo zastawiajÄ… obie strony drogi, Jazda na suwak to pojÄ™cie obce, jakby z innej galaktyki. Pod górkÄ™ prÄ™dkość jazdy kolumny spada do 20km/h przez przeÅ‚adowane ciężarówki, których nie ma jak wyprzedzić. Do tego wszystko bÅ‚yska potokiem Å›wiateÅ‚, bo każdy montuje tu dodatkowe lampy, aby wyróżnić siÄ™ z tÅ‚umu. ZdarzajÄ… siÄ™ biaÅ‚e ledy w podwoziu ciężarówek, odbijajÄ…ce siÄ™ od elementów ze stali kwasoodpornej. Na każdym przystanku kłębi siÄ™ tÅ‚um handlarzy, którzy wciskajÄ… wszystko, co może być przydatne – od wody i sÅ‚odyczy po Å‚adowarki. SÅ‚owem niezÅ‚y folklor.
Postanowiliśmy zanocować na dziko 70km przed miastem. Do miejscówki dojechaliśmy przed północą. Ostatnie kilometry po drodze szutrowej. Miejsce nie było idealne, ale postanowiliśmy zostać. Śpiące dzieci przenieśliśmy do namiotu, a sami zasnęłyśmy 5min pózniej.
Tak to jest w podróży, są piękne dni pełne lenistwa, kiedy wszystko się fajnie układa, są też te pechowe, gdzie wszystko idzie pod górę i trzeba je po prostu przetrwać.





















